Majówka na Podkarpaciu, której nie zapomnisz dzikie Bieszczady, zamki z duszą i trasy, które wciągają

21 min czytania
Majówka na Podkarpaciu, której nie zapomnisz  dzikie Bieszczady, zamki z duszą i trasy, które wciągają

Jeśli szukasz miejsca, gdzie możesz złapać oddech, zobaczyć prawdziwe góry, odkryć architekturę z historią i zanurzyć się w kulturze z nutką mistycyzmu Podkarpacie czeka. Ten region łączy dziką przyrodę z klimatycznymi miastami, majestatyczne zamki z sielskimi szlakami wśród winnic. A do tego jeziora, cerkwie, podziemia i duchowe miejsca, których energia zostaje z Tobą na dłużej. Idealne na majówkę nie tylko aktywną, ale też głęboko inspirującą.

  • Górskie wyprawy i dzika przyroda, którą naprawdę trzeba przeżyć
  • Jeziora, zapory i trasy widokowe, czyli wodna majówka w klimacie slow
  • Zamki, skanseny i muzea Podkarpacia, które przenoszą w czasie
  • Podziemne korytarze, piwnice i inne tajemnice Rzeszowa
  • Szlaki duchowości i miejsca, gdzie historia spotyka się z metafizyką
  • Winnice Podkarpacia, które warto odwiedzić choć raz w życiu
  • Arboretum, rezerwaty i inne mniej oczywiste miejsca, które zaskakują

Górskie wyprawy i dzika przyroda, którą naprawdę trzeba przeżyć

Planujecie długi weekend majowy na Podkarpaciu i zastanawiacie się, gdzie warto się wybrać? Oto dwie propozycje, które zachwycą zarówno miłośników przyrody, jak i entuzjastów rowerowych eskapad.​

Bieszczady Tarnica, Połonina Wetlińska i Caryńska

Jeśli Wasz pomysł na weekend majowy w Bieszczadach to porządna dawka górskich widoków, ciszy przerywanej tylko szumem traw i coś, co zostaje w sercu na długo to nie możecie odpuścić klasyków: Tarnicy , Połoniny Wetlińskiej i Caryńskiej. Tarnica to najwyższy szczyt polskich Bieszczadów (1346 m n.p.m.), a jej charakterystyczny krzyż na szczycie widać z wielu miejsc w dolinach. Wejście od Wołosatego to najpopularniejszy wariant dobrze utrzymany szlak, około 3 godziny marszu pod górę, a potem… panorama, która rozwala system. Góry jak z pocztówki, majowa zieleń aż kłuje w oczy i to wrażenie, że naprawdę jesteście na końcu świata. Połoniny? Oj, to już czysta poezja. Połonina Wetlińska kusi nie tylko bajecznymi krajobrazami, ale też kultowym schroniskiem Chatka Puchatka, które po remoncie zyskało nowe życie. Trasa z Przełęczy Wyżnej to około 2 godziny spaceru, który nagradza każdego widoki 360 stopni, idealne na chill z termosikiem i kanapką z kabanosem. A Połonina Caryńska? To bardziej dzika, mniej tłumna siostra Wetlińskiej mniej ludzi, więcej przestrzeni i szlak, który ciągnie się grzbietem niczym grzebień zielonego smoka. Świetna opcja na zachód słońca, jeśli lubicie wracać w świetle czołówki i z serduchem pełnym emocji. Idealny plan na długi weekend majowy , jeśli chcecie złapać wiatr w żagle, oderwać się od zgiełku i powiedzieć światu nie ma mnie tu, jestem w Bieszczadach!”.

Magurski Park Narodowy mniej znany, ale absolutnie wart odkrycia

Macie już trochę dość zatłoczonych szlaków, a nadal chcecie poczuć klimat dzikiej przyrody i południowo-wschodnich krańców Polski? To rzućcie wszystko i jedźcie w okolice Krempnej, gdzie czeka na Was Magurski Park Narodowy prawdziwa perełka dla tych, którzy lubią iść pod prąd. Ten park nie krzyczy billboardami, nie stawia na masówkę, tylko kusi spokojem, dzikością i miejscami, gdzie natura rządzi się własnymi prawami. Szlaki tutaj są łagodne, idealne na trekkingi bez zadyszki, ale z pełnym doznaniem przyrody możecie tu spotkać wilki, rysie, żbiki i sarny, które zerkają zza drzew. Jednym z piękniejszych szlaków jest podejście na Wątkową czy Ferdel, z których rozciągają się cudowne widoki na Beskid Niski. Z kolei dolina Wisłoki z klimatycznymi cerkwiami i drewnianymi chyżami to jak żywa pocztówka z innej epoki. Turyści tu są, ale raczej tacy, co patrzą pod nogi, cieszą się każdym świergotem ptaka i nie pędzą do schroniska po selfie. Jeśli pytacie gdzie na weekend majowy w Podkarpaciu , a chcecie naprawdę odpocząć i przy okazji poznać mniej oczywiste miejsca Magurski Park to strzał w dziesiątkę. Idealny dla tych, którzy nie potrzebują tłumu, żeby się zachwycić.

Rezerwat Prządki skalna bajka niedaleko Krosna

Kto z Was ma ochotę zobaczyć bajkowy krajobraz rodem z legend i mitów, nie ruszając się daleko od miasta? Jeśli planujecie weekend majowy na Podkarpaciu , koniecznie zahaczcie o Rezerwat Prządki jedną z najbardziej malowniczych atrakcji w okolicach Krosna. Ukryty między miejscowościami Korczyna a Czarnorzeki, rezerwat zachwyca monumentalnymi formacjami skalnymi, które dumnie strzelają w górę nawet na 20 metrów! Każda z tych skał ma swoją nazwę i przypisaną legendę wierzcie lub nie, ale według podań to dziewczęta zamienione w kamień za przędzenie lnu w święto. Magia miejsca działa od pierwszego kroku, a cisza przerywana jedynie śpiewem ptaków potrafi naprawdę oderwać od codzienności. Trasa prowadząca przez rezerwat jest łatwa i idealna na rodzinny spacer nawet z dziećmi. Parking znajduje się tuż przy wejściu, a cały spacer nie zajmie więcej niż 1,52 godziny. Dla tych, którzy mają ochotę na więcej, rzut beretem stąd znajdują się ruiny Zamku Kamieniec, które możecie kojarzyć z Zemsty Aleksandra Fredry. Jeśli więc pytacie, gdzie na weekend majowy w Podkarpaciu Prządki to absolutny must-see.

Ścieżki rowerowe Green Velo widokowe, spokojne i dobrze przygotowane

A może macie ochotę wskoczyć na dwa kółka i odkrywać Podkarpacie z siodełka roweru? Jeśli tak, to pakujcie bidony, smarujcie łańcuchy i ruszajcie na Green Velo , czyli najdłuższy spójny szlak rowerowy w Polsce. Na odcinku podkarpackim znajdziecie wszystko, co raj dla rowerzystów mieć powinien dobrze oznakowane trasy, przyjemne asfaltowe odcinki i krajobrazy, które w majowym słońcu wyglądają jak z katalogu podróżniczego. Można przejechać przez klimatyczne miasteczka jak Przemyśl, Lubaczów czy Jarosław, ale też przez ciche, pachnące lasem i dziką łąką fragmenty Roztocza. Ścieżki są dostosowane zarówno dla zaprawionych rowerowych wyjadaczy, jak i dla rodzin z dziećmi jest gdzie się zatrzymać, zjeść coś lokalnego i rozprostować nogi. A jeśli planujecie naprawdę aktywny weekend majowy Bieszczady również wchodzą w grę, bo Green Velo przeplata się z bieszczadzkimi krajobrazami w rejonie Leska i Ustrzyk Dolnych. To świetny wybór na długi weekend majowy , kiedy macie czas, by złapać oddech i zachwycić się Polską z zupełnie innej perspektywy tej z roweru.

Te atrakcje z powodzeniem pokochają też dzieci. Jeżeli jednak szukasz czegoś innego, sprawdź jak spędzić długi weekend z dzieckiem: Majówka z dziećmi na Podkarpaciu? Tu nudy nie ma, a radość widać od rana do wieczora!

Jeziora, zapory i trasy widokowe, czyli wodna majówka w klimacie slow

Kto powiedział, że weekend majowy w Bieszczadach musi oznaczać tylko piesze wędrówki i ognisko pod chmurką? Jeśli marzy Wam się majówka w klimacie slow, to wskakujcie w samochód lub na motor, pakujcie koc piknikowy i ruszajcie nad wodę! Bieszczadzkie jeziora i trasy widokowe potrafią wyciszyć lepiej niż medytacja w lesie, a przy tym oferują bajeczne widoki, których długo nie zapomnicie.

Jezioro Solińskie i zapora statki, rowerki wodne i bajeczna panorama

Jeśli w planach macie długi weekend majowy i szukacie miejsca, gdzie można naprawdę odetchnąć pełną piersią i popatrzeć daleko, to Jezioro Solińskie nie zawiedzie. W maju nie ma tu jeszcze dzikich tłumów, a pogoda zazwyczaj dopisuje idealnie, żeby wskoczyć na statek spacerowy z Soliny lub wypożyczyć rowerek wodny w Polańczyku. Rejs po jeziorze to czysta przyjemność podziwiacie zatoczki, lasy, a czasem nawet zaskoczy Was widok orła szybującego nad wodą. Na bardziej aktywnych czekają kajaki i deski SUP można je wynająć na miejscu i ruszyć na własne wodne safari po zakamarkach jeziora. A jak już zrobicie swoje kilometry, koniecznie przespacerujcie się koroną zapory to największa zapora wodna w Polsce, z której roztacza się panorama jak z pocztówki. Można też zajrzeć do jej wnętrza jest tam fajne, interaktywne Centrum Energii, które pokazuje, jak działa ta cała wodna machineria. W maju jest tu spokojniej, zielono dookoła, a zachody słońca odbijające się w tafli jeziora potrafią wzruszyć nawet największego twardziela. Weekend majowy w Bieszczadach nad Soliną to przepis na błogie zwolnienie tempa i o to właśnie chodzi!

Pętla Bieszczadzka trasa idealna na motocykl lub auto

Wyobraźcie sobie serpentynę wijącą się przez górskie krajobrazy, zielone doliny, dzikie lasy i małe cerkiewki, które wyglądają jak z filmu o dawnych czasach właśnie tak wygląda Pętla Bieszczadzka. Maj to najlepszy moment, żeby ją przejechać, bo przyroda budzi się do życia, a ruch na trasie jest jeszcze całkiem znośny. Idealna na road trip w wersji slow, szczególnie jeśli lubicie prowadzić zakręty, wzgórza i punkty widokowe pojawiają się co chwila i kuszą, żeby się zatrzymać i po prostu patrzeć. Startujecie najczęściej z Ustrzyk Dolnych, potem przez Lutowiska, Wetlinę, Cisną i wracacie przez Baligród pętla ma ok. 144 km i warto zarezerwować na nią cały dzień. A jeśli jedziecie motocyklem to będzie jazda życia! W Cisnej można zatrzymać się na kawę albo ciacho w kultowym Barze Siekierezada, a w Smereku wypić kawę z widokiem na Połoninę Wetlińską. Po drodze czekają Was też niesamowite punkty widokowe, np. Przełęcz Wyżna z panoramą na Tarnicę i całe morze zieleni. To trasa, którą się smakuje, a nie tylko przejeżdża zwolnijcie, włączcie ulubioną playlistę i zanurzcie się w tej dzikiej bieszczadzkiej przygodzie. Długi weekend majowy w aucie lub na motorze? Tylko Pętla Bieszczadzka!

Zamki, skanseny i muzea Podkarpacia, które przenoszą w czasie

Podkarpacie ma w sobie coś z magicznej kapsuły czasu wystarczy skręcić z głównej drogi, żeby nagle znaleźć się w zupełnie innej epoce. Czy to monumentalne zamki kryjące tajemnice dawnych rodów, czy skanseny, w których słychać echo codzienności sprzed stu lat wszystko tu działa na wyobraźnię mocniej niż niejedna lekcja historii. Ale nie myśl, że to wyłącznie poważne zwiedzanie z audioprzewodnikiem w tle. To miejsca, które angażują pozwalają dotknąć, wejść, posłuchać i naprawdę poczuć klimat dawnych czasów.

Zamek w Łańcucie i Zamek w Krasiczynie wnętrza jak z bajki w renesansowym stylu

Jeśli kiedykolwiek marzyliście, by przejść się po komnatach, w których każda ściana, każdy sufit i nawet każda klamka opowiada własną historię to pakujcie wygodne buty i kierujcie się na Podkarpacie. Zamek w Łańcucie wita gości jak prawdziwy arystokrata z klasą, rozmachem i nutką teatralnej elegancji. To miejsce, w którym można się totalnie zapomnieć. Wchodzicie do Sali Balowej, zadzieracie głowę i… bum złocenia, plafony, kryształowe żyrandole, jakbyście właśnie teleportowali się do epoki księżnych i wielkich balów. Wnętrza są utrzymane w stylu rokokowym i klasycystycznym, ale czuć tam ducha renesansu takiego eleganckiego, wyrafinowanego, ale z nutką luzu. Obowiązkowy punkt? Wozownia! Serio to jedna z najbogatszych kolekcji powozów w Europie, więc jeżeli kiedyś zastanawialiście się, jak wyglądała “limuzyna” hrabiego w XIX wieku, to tam znajdziecie odpowiedź. A potem? Skok do Krasiczyna, gdzie renesans rozkwita jak najpiękniejszy kwiat na kamiennych elewacjach. Zamek wygląda jak wyjęty z bajki cztery baszty, każda symbolizująca coś innego (Wiara, Nadzieja, Miłość i Sprawiedliwość), a w środku dziedziniec, który aż prosi się o zdjęcia. Wnętrza bardziej surowe niż w Łańcucie, ale za to klimat… no bajka. Taki zamek, gdzie nocą można by spodziewać się duchów królowych i poetów, a w dzień zachwycać się detalami i historią pisaną renesansowym piórem.

Zamek Kamieniec w Odrzykoniu ruiny, które zainspirowały Fredrę

A teraz czas na miejsce z duszą, której nie da się nie poczuć Zamek Kamieniec w Odrzykoniu. Tu nie znajdziecie wypolerowanych parkietów ani błyszczących żyrandoli. Znajdziecie za to ruiny, które przemówią do wyobraźni tak mocno, że nie będziecie chcieli stamtąd wychodzić. Kamienne mury, rozbite baszty, wąskie przejścia wszystko to sprawia, że czujecie się jak bohaterowie gotyckiej powieści. Ale co najciekawsze właśnie te ruiny, z ich historią pełną sporów i rodzinnych waśni, zainspirowały Aleksandra Fredrę do napisania Zemsty”. Tak, to tutaj toczył się prawdziwy spór pomiędzy dwoma właścicielami zamku, który z czasem przerodził się w legendę i… komedię. Można przejść się ścieżkami, którymi chadzał Fredro, poczuć ten dramatyczny klimat i zerknąć z zamkowego wzgórza na rozciągające się w dole wzgórza Beskidu Niskiego widok, który niejednego już natchnął. W sezonie w zamku działa też muzeum z eksponatami i opowieściami, które dodają jeszcze więcej smaczku tej pełnej intryg historii. A jeśli traficie na dzień z lekką mgiełką i szumem wiatru w ruinach nie zdziwcie się, jak usłyszycie w tle echo “Niech się dzieje wola nieba…”. Kamieniec to nie tylko zamek to teatr wyobraźni.

Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku podróż w czasie w największym skansenie

Wejdźcie przez bramę i cofnijcie się o dobre sto lat tak działa skansen w Sanoku. Ale to nie jest zwykłe muzeum z nudnymi tabliczkami to ponad 38 hektarów prawdziwego, tętniącego życiem świata, który pachnie drewnem, dymem z pieca i sianem. To największy skansen w Polsce i jeden z najpiękniejszych w Europie. Spacerujecie przez galicyjskie miasteczko z brukiem i szyldami sprzed stu lat, zaglądacie do chałup bojkowskich, łemkowskich i doliniańskich, gdzie widać jak żyli ludzie bez ściemy, bez upiększania, za to z klimatem, który trafia prosto w serducho. Wiosną wszystko tu budzi się do życia zioła w ogródkach, koty leniwie wygrzewające się na progach, stukot kół na drewnianym moście. A jeśli traficie na dzień z warsztatami, to własnoręcznie zrobicie masło, ulepicie garnek albo posłuchacie, jak brzmi kapela z gór. To podróż, w której czas naprawdę się zatrzymuje. A co najlepsze to nie tylko miejsce dla pasjonatów historii. Dzieciaki będą zachwycone zwierzakami i wozami konnymi, a dorośli złapią chwilę ciszy w cerkwi na wzgórzu. Sanocki skansen to nie muzeum to wehikuł czasu, który działa bez prądu i nie zawodzi.

Muzeum Przemysłu Naftowego w Bóbrce narodziny polskiej ropy

Nie trzeba jechać na Bliski Wschód, żeby zobaczyć, gdzie narodził się przemysł naftowy. Wystarczy Bóbrka spokojna, zielona miejscowość, w której w 1854 roku Ignacy Łukasiewicz odpalił pierwszą na świecie kopalnię ropy naftowej. Tak, dobrze czytacie Polska była pierwsza! Dziś to miejsce to prawdziwy hit dla fanów techniki, historii i dobrej opowieści. Na terenie muzeum zobaczycie autentyczne szyby naftowe, stare wiertnice, urządzenia destylacyjne, które przypominają skrzyżowanie laboratorium alchemika z fabryką z epoki pary. Ale wszystko to opowiedziane z taką pasją, że nawet jeśli temat ropy wydawał się Wam wcześniej suchy jak wiór tutaj Was wciągnie po uszy. Jest też multimedialne centrum, w którym możecie naftę poczuć, zobaczyć i… posłuchać, jak świszczy rurociąg z XIX wieku. Cały teren pachnie historią i olejem maszynowym, a spacer między drzewami, gdzie ukryte są zabytkowe pompy i hale, daje wrażenie jakbyście trafili na opuszczony filmowy plan tylko że wszystko tu jest prawdziwe. Bóbrka to miejsce, gdzie Polska zapisała się na przemysłowej mapie świata i gdzie technika spotyka się z przygodą. Ropa? U nas to historia z charakterem!

Muzeum Historyczne w Sanoku ikony i Beksiński pod jednym dachem

Zamek w Sanoku sam w sobie robi wrażenie stoi dumnie na wzgórzu z widokiem na dolinę Sanu, a w środku… prawdziwe złoto dla fanów sztuki i historii. Muzeum Historyczne w Sanoku to takie dwa światy w jednym budynku z jednej strony największa w Polsce kolekcja ikon kolorowych, złoconych, pełnych symboliki i mistycyzmu, które aż proszą się o ciche kontemplacje. Z drugiej totalny kontrast: twórczość Zdzisława Beksińskiego, mistrza mrocznych wizji i surrealizmu, którego obrazy przenoszą Was do innego wymiaru. I nie, nie jest strasznie jest intensywnie, poruszająco i bardzo osobliwie. Galeria Beksińskiego to miejsce, gdzie sztuka przemawia głośno, a każdy obraz to osobna historia można w nich utonąć na długo. Ale muzeum to nie tylko Beksiński są też wystawy poświęcone historii Sanoka, regionalnym strojom, sztuce sakralnej i mnóstwo smaczków dla tych, którzy lubią zanurzyć się w klimat podkarpackiego pogranicza. To miejsce idealne na deszczowy dzień, na spokojne popołudnie albo po prostu kiedy potrzebujecie oddechu od natury i chcecie dotknąć sztuki naprawdę wyjątkowej. Beksiński i ikony w jednym zamku? Takie rzeczy tylko w Sanoku.

Podziemne korytarze, piwnice i inne tajemnice Rzeszowa

Podziemne korytarze, piwnice i inne tajemnice Rzeszowa to nie tylko fajnie brzmiący tytuł to dosłownie inny świat ukryty pod stopami spacerujących po rzeszowskim Rynku. I choć miasto może z zewnątrz wyglądać jak spokojne podkarpackie centrum, to jego wnętrze kryje opowieści, które potrafią wciągnąć lepiej niż najlepszy serial. Gotowi na zejście pod ziemię?

Podziemna trasa turystyczna w Rzeszowie to obowiązkowy punkt dla wszystkich, którzy lubią historię z dreszczykiem i odrobiną tajemnicy. Trasa zaczyna się przy Rynku i prowadzi przez ponad 400 metrów korytarzy, komór i sal wydrążonych kilka metrów pod ziemią. To nie są jakieś tam zwykłe piwnice to labirynty, w których przez wieki chowano towary, broń, wino, a czasem i ludzi. Część pomieszczeń pełniła rolę schronów, inne magazynów kupieckich każdy zakamarek ma swoją historię, a przewodnicy opowiadają ją tak, że naprawdę można poczuć ducha dawnych czasów. Ściany pachną wilgocią i cegłą, pod sufitem krążą echa dawnego Rzeszowa, a wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach. Ciekawostka? Najgłębszy punkt trasy znajduje się aż 10 metrów pod ziemią! I właśnie w takich miejscach odkrywacie, że historia miasta to nie tylko daty i nazwiska, ale realne emocje, dramaty i codzienność tych, którzy tu żyli.

Z kolei Rzeszowskie piwnice , które są częścią większego projektu łączenia podziemnych przestrzeni w jeden system, to miejsce, gdzie można zejść nie tylko pod ziemię, ale też w głąb lokalnej tożsamości. Od niedawna funkcjonują w nowej odsłonie jako interaktywne centrum historii miasta znajdziecie tu ekspozycje multimedialne, hologramy, scenografie i efekty specjalne, które ożywiają postacie historyczne, dawnych rzemieślników czy strażników miejskich. Tu nie tylko się słucha tu się przeżywa. Przechodzicie przez piwnice, gdzie odtworzono scenki z życia dawnych mieszkańców, możecie zajrzeć do zbrojowni, warsztatu kowala albo średniowiecznej kuchni. Coś dla dorosłych, coś dla dzieci a wszystko opowiedziane w dynamiczny sposób, bez przynudzania. Rzeszów naprawdę potrafi zaskoczyć swoją podziemną stroną.

A jeśli już zejdziecie z powrotem na powierzchnię i macie ochotę na coś lżejszego, to koniecznie wpadnijcie do Muzeum Dobranocek miejsce, które sprawia, że dorośli z miejsca cofają się do czasów dzieciństwa, a dzieci… zaczynają rozumieć, czemu mama tak kocha Reksia. To jedno z tych muzeów, które wywołuje uśmiech od wejścia. Zobaczycie tu oryginalne lalki z animacji, scenariusze, klisze, telewizorki z epoki, a nawet rekwizyty z planów starych dobranocek, które przez dekady gościły w polskich domach. Miś Uszatek, Bolek i Lolek, Baltazar Gąbka, Plastuś są tu wszyscy. W muzeum działa też sala projekcyjna i przestrzeń do zabawy, więc dzieciaki nie będą się nudzić. I choć to muzeum wydaje się “lekkie”, to skrywa prawdziwą historię polskiej animacji i kawałek kultury, który łączy pokolenia. Fajnie jest zobaczyć, jak po podziemnych tajemnicach można w jednej chwili trafić do świata miękkich pluszaków i plastelinowych bohaterów.

Szlaki duchowości i miejsca, gdzie historia spotyka się z metafizyką

Szlaki duchowości to idealna propozycja dla tych z Was, którzy chcą spędzić majówkę nie tylko aktywnie, ale też refleksyjnie z dala od zgiełku, w miejscach pełnych spokoju, duchowego klimatu i historii, która dosłownie unosi się w powietrzu. Podkarpacie to region, gdzie kultura i religia różnych wyznań przeplatały się przez wieki, zostawiając po sobie miejsca tak wyjątkowe, że już samo przebywanie w nich działa jak reset. Jeśli planujecie długi weekend majowy z duszą dosłownie i w przenośni to właśnie te miejsca trzeba zobaczyć choć raz w życiu.

  • Klasztor Sióstr Nazaretanek w Komańczy duchowe miejsce z historią

Ukryty pośród bieszczadzkich wzgórz klasztor w Komańczy wygląda jakby wyrósł z lasu i czekał tam na tych, którzy potrzebują chwili oddechu. To tutaj w latach 50. internowany był prymas Stefan Wyszyński jego pokój zachowano dokładnie tak, jak wyglądał wtedy, co pozwala poczuć nie tylko duchowość tego miejsca, ale też ciężar tamtej epoki. Klasztor otoczony jest lasem, a jego cisza działa kojąco już od pierwszych kroków. Drewniany kościółek pachnie żywicą i świecami, a siostry wciąż prowadzą tu życie według reguły pełnej modlitwy i pracy. Można wziąć udział w nabożeństwie, pospacerować po ogrodzie, zatrzymać się przy kapliczce i po prostu pobyć w tej innej rzeczywistości. Na długi weekend majowy to doskonały cel, jeśli szukacie duchowego zatrzymania i refleksji w pięknej scenerii.

  • Kościół św. Michała w Jaśliskach klimat filmowy i wyjątkowa atmosfera

Ten kościół znacie… nawet jeśli nie byliście w Jaśliskach. To właśnie tu kręcono film Boże Ciało”, a sama miejscowość i świątynia odegrały w nim niemal główną rolę. Ale nie chodzi tylko o film Kościół św. Michała Archanioła jest po prostu zjawiskowy. Utrzymany w barokowym stylu, z pięknym, jasnym wnętrzem, złoceniami i ołtarzem, który przyciąga wzrok jak magnes. Do tego dochodzi lokalny klimat maleńka miejscowość otoczona wzgórzami, cisza, która pozwala się wsłuchać w echo własnych myśli, i ten niepowtarzalny filmowy nastrój, który zostaje z Wami długo po wyjściu. Idealne miejsce na majówkę , jeśli chcecie poczuć, że czas zwolnił, a duchowość miesza się tu z pięknem i sztuką.

  • Cerkiew w Uluczu najstarsza drewniana cerkiew w Polsce

Kiedy docieracie do Ulucza, droga kończy się, a zaczyna… las i cisza. A potem, po krótkim spacerze wśród drzew, staje przed Wami ona najstarsza drewniana cerkiew w Polsce, położona wysoko nad rzeką San, na wzgórzu, które wygląda jak miejsce objawione. Zbudowana w 1659 roku, zachwyca prostotą, ale też niezwykłą harmonią z naturą jakby ktoś dokładnie wiedział, gdzie postawić świątynię, żeby zgrała się z rytmem świata. Obecnie nie pełni funkcji sakralnych, ale atmosfera duchowa bije z niej z każdego belka. Wnętrze surowe, bez przesady, ale jakże wymowne. A ten widok na dolinę Sanu… trudno go opisać, to trzeba zobaczyć. Ulucz to punkt obowiązkowy dla wszystkich, którzy chcą przeżyć majówkę inaczej z historią, zadumą i magiczną ciszą.

  • Synagoga w Lesku i kirkut ślad wielokulturowego Podkarpacia

Lesko to miejsce, które było domem dla wielu kultur i religii i wciąż to widać. Pięknie odrestaurowana synagoga przyciąga uwagę już z zewnątrz swoją masywną bryłą i zdobieniami, ale prawdziwa magia zaczyna się w środku. Dziś mieści się tam galeria i centrum kultury, ale zachowały się oryginalne elementy wnęki po Aron ha-kodesz, sklepienia, mury z duszą. To miejsce opowiada historię żydowskiej społeczności Leska jej życia, wiary i tragicznego końca. Nieopodal, wśród wzgórz, leży kirkut cmentarz żydowski, jeden z najstarszych i największych w regionie. Kamienne macewy porośnięte mchem, niektóre pochylone, inne niemal niewidoczne w trawie robią ogromne wrażenie. Spacer po tym miejscu to lekcja pokory i refleksji. Lesko pokazuje, że długi weekend majowy może być okazją do dotknięcia historii, która przemawia ciszą i głębią.

  • Zespół klasztorny w Kalwarii Pacławskiej barok i pielgrzymi klimat

Kalwaria Pacławska to duchowa stolica południowego Podkarpacia. Położona na wzgórzu, otoczona szlakami dróżek kalwaryjskich, od wieków przyciąga pielgrzymów i tych, którzy szukają duchowego wytchnienia. Barokowy klasztor oo. Franciszkanów i kościół z cudownym obrazem Matki Boskiej Kalwaryjskiej tworzą przestrzeń, gdzie czas płynie inaczej. Latem miejsce tętni życiem dzięki pielgrzymkom, ale w maju jest tu spokojniej idealnie, by spacerować wśród kaplic, zatrzymać się przy stacjach Drogi Krzyżowej, wejść na wzgórze Ukrzyżowania i po prostu być. Sam klasztor ma piękne, chłodne krużganki, klasztorne ogrody i cichą, przyjazną atmosferę. Kalwaria to miejsce, gdzie metafizyka jest tak naturalna, jak śpiew ptaków i szum wiatru. Jeśli majówkę chcecie przeżyć nieco głębiej, tu znajdziecie przestrzeń, która otwiera nie tylko oczy, ale i serce.
Podkarpackie szlaki duchowości są jak mapa miejsc, które nie krzyczą, a zapraszają szeptem. Idealne na długi weekend majowy , by zwolnić, poczuć coś więcej i zanurzyć się w tej mniej oczywistej, ale niezwykle poruszającej stronie regionu.

Winnice Podkarpacia, które warto odwiedzić choć raz w życiu

Winnice Podkarpacia, które warto odwiedzić choć raz w życiu to nie tylko ładna zachęta to wręcz obowiązkowy punkt dla każdego, kto lubi podróże z klimatem, gdzie smaki, widoki i opowieści mieszają się w coś absolutnie wyjątkowego. Podkarpacie w ostatnich latach wyrasta na prawdziwe winne zagłębie z roku na rok przybywa winnic, ale są takie miejsca, które wybijają się na tle innych nie tylko winem, ale całą atmosferą, jaką tworzą. I właśnie do takich należą Winnica Spotkaniówka i Winnica Zamkowa dwa miejsca, które warto przeżyć wszystkimi zmysłami.

  • Winnica Spotkaniówka degustacja w otoczeniu zieleni to jak odpoczynek w dobrym śnie, tylko że wszystko dzieje się naprawdę. Położona w malowniczej miejscowości Spotkanie niedaleko Jasła, ta winnica to prawdziwe slow-life w praktyce. Gospodarze stworzyli tu miejsce, które od razu chwyta za serce niewielkie, kameralne, pełne zieleni i kwiatów, z drewnianą altaną, w której czas zatrzymuje się gdzieś między kieliszkiem białego solarisa a kęsem lokalnego sera. Można tu przyjechać na degustację, usiąść pod winoroślą i posłuchać, jak gospodarze opowiadają o swoich szczepach, pracy w winnicy, o tym, co dzieje się z winem zanim trafi do butelki. Wino smakuje inaczej, kiedy pijecie je tu, z widokiem na wzgórza, które je wydały jest bardziej osobiste, pełne słońca i tej niepowtarzalnej podkarpackiej ziemi. Spotkaniówka to miejsce, które nie sili się na blichtr to autentyczność w czystej postaci. I właśnie dlatego zostaje w pamięci na długo.
  • Winnica Zamkowa wino, widoki i klimatyczna architektura przenosi Was do świata, gdzie romantyzm spotyka się z klasą. Położona tuż przy ruinach zamku w Korczynie, ta winnica łączy w sobie historię z nowoczesnym podejściem do wina. Z jednej strony zamek, z drugiej stoki porośnięte rzędami winorośli, a w środku elegancki, ale nienachalny budynek winiarni z tarasem, z którego rozciąga się widok jak z toskańskiej pocztówki. To miejsce, gdzie można urządzić romantyczną kolację, degustację z przewodnikiem albo po prostu zaszyć się z kieliszkiem czerwonego regenta i patrzeć, jak słońce chowa się za wzgórzami. Wnętrza są stylowe, ale nie sztywne, a atmosfera tak przyjemna, że chce się tam zostać na dłużej. Gospodarze chętnie dzielą się historią miejsca i opowiadają o procesie tworzenia wina z taką pasją, że nawet ci, którzy nie byli fanami tego trunku, wychodzą z butelką w torbie i uśmiechem na twarzy. Winnica Zamkowa to przestrzeń, która działa na wyobraźnię trochę jak film, w którym na chwilę stajecie się bohaterami wyjątkowego popołudnia.

Arboretum, rezerwaty i inne mniej oczywiste miejsca, które zaskakują

Arboretum, rezerwaty i inne mniej oczywiste miejsca, które zaskakują to coś dla tych z Was, którzy mają już za sobą wszystkie klasyczne” atrakcje Podkarpacia i teraz szukają czegoś spokojniejszego, nieoczywistego, z nutą magii i autentyczności. Są takie miejsca, które nie biją się o uwagę jak wielkie zamki czy tętniące życiem uzdrowiska, a jednak zostają w głowie na długo. To właśnie do nich należą zielone oazy jak Arboretum w Bolestraszycach i duchowe perełki Szlaku Architektury Drewnianej.

  • Arboretum w Bolestraszycach zielone królestwo dla miłośników roślin to miejsce, gdzie natura rządzi się swoimi prawami, a człowiek może być tylko wdzięcznym gościem. Znajduje się niedaleko Przemyśla, a kiedy tam wejdziecie, to czujecie się jak w ogrodzie botanicznym z bajki. Na 30 hektarach rozciąga się królestwo rzadkich gatunków drzew, krzewów, kwiatów i… ciszy. Idealne miejsce na spacer z kubkiem kawy w dłoni, romantyczny wypad we dwoje albo rodzinne odkrywanie przyrody. Znajdziecie tu oczka wodne z liliami, zakątki z pachnącymi ziołami, stare sady, a w sezonie także motyle i pszczoły, które tworzą z tej przestrzeni prawdziwy teatr życia. Ale Arboretum to nie tylko zieleń działa tu też muzeum przyrodnicze i edukacyjne ścieżki, które zaskoczą nawet tych, którzy na co dzień rośliny kojarzą tylko z kwiatkiem na parapecie. To miejsce działa jak naturalne spa nie dla ciała, ale dla głowy.
  • Szlak Architektury Drewnianej cerkwie w Chotyńcu, Uluczu i Komańczy to podróż nie tylko w przestrzeni, ale też w czasie. Kiedy zjeżdżacie z głównych tras i wjeżdżacie w boczne drogi prowadzące do tych maleńkich, drewnianych świątyń, świat nagle zwalnia. Drewniane cerkwie rozsiane po podkarpackich wsiach mają w sobie coś niezwykłego stoją często z dala od cywilizacji, otoczone cmentarzami, lasami i tajemnicą. W Chotyńcu traficie na prawdziwą perełkę cerkiew greckokatolicką z XVII wieku, wpisaną na listę UNESCO, o przepięknej bryle i wnętrzu pełnym ikon. W Uluczu natomiast czeka na Was jedna z najstarszych cerkwi w Polsce, położona wysoko nad Sanem, do której prowadzi leśna ścieżka już sam spacer tam jest przygodą, a widok po dotarciu na miejsce wbija w ziemię. Komańcza z kolei to cerkiew z charakterem kolorowa, z misternym ikonostasem i klimatem, który aż pachnie żywicą i historią. Drewniane cerkwie to nie są zwykłe zabytki to opowieści o życiu pogranicza, o kulturach, które współistniały i o wierze, która przetrwała mimo wszystko. Na Szlaku Architektury Drewnianej każdy przystanek to jak kadry z innego filmu spokojne, wzruszające, pełne ukrytego piękna.

Autor: Monika Raczyńska